W swoim życiu zjadłam chyba tyle pasztetu sojowego ile wody wypiłam. No może trochę przesadziłam, w każdym bądź razie zjadłam go dużo:-). Kiedy wyjechałam studiować do wielkiego miasta:-) bycie wegetarianinem stało się prostsze. Dostęp do sklepów ze zdrową żywnością, zaopatrzonych we wszystko o czym "roślinożerca" marzy. Sery niezawierające podpuszczki zwierzęcej, pasztety i pasty roślinne, mleko sojowe, agar i wiele innych produktów pochodzenia niezwierzęcego. Miałam kilka swoich ulubionych sklepów, w których potrafiłam spędzać dużo czasu szukając różnych ciekawych produktów.
To co mi zostało z czasów wegetariańskich to obok hummusu właśnie pasztet sojowy. Odkąd nauczyła się robić domowy pasztet nigdy nie kupiłam gotowego, bo choć miałam duże zaufanie do zdrowej żywności to smak domowego pasztetu pobił każdy jaki jadłam. Poza tym świadomość tego że dokładnie wiem co jem przewyższyła wszystko. To samo powie każdy kto choć raz zjadł np. drobiowy pasztet domowy czy jakikolwiek inny. Zapraszam więc dzisiaj na zdrowy, wegetariański lekko pikantny pasztet sojowy z dodatkiem suszonych pomidorów, marchewki i jeszcze kilku innych pysznych składników:-)
Składniki do gotowania:
250 g ziaren soi
1 duża marchewka
2 liście laurowe
2 kuleczki ziela angielskiego
3 gałązki świeżego tymianku
1 łyżka czerwonej pasty tajskiej
skórka z połowy cytryny
Dzień przed robieniem pasztetu ziarna soi zalewamy 2 litrami zimnej wody i zostawiamy na całą noc do namoczenia. Następnego dnia soję odcedzamy z wody i przesypujemy do garnka, dodajemy pokrojoną marchewkę i pozostałe składniki. Całość zalewamy 1 litrem wody i gotujemy pod przykryciem ok 2 godziny. Jeśli woda mocno wyparuje a soja jeszcze nie będzie wystarczająco miękka dolewamy trochę wrzątku i gotujemy dalej.
Składniki do dodania po ugotowaniu soi:
2 ząbki czosnku
4 pomidory suszone z zalewy
1 łyżka czerwonej pasty tajskiej (jeśli nie macie pasty można ją pominąć )
1 łyżka przecieru pomidorowego
sok z połowy cytryny
oliwa z oliwek ok 1/3 szklanki
łyżeczka soli morskiej lub mniej jeśli nie używacie dużo soli
świeżo mielony pieprz
oregano
Po ugotowaniu odcedzamy soję na sitku a następnie razem z marchewką wsypujemy ją do malaksera to co pozostanie na sitku wyrzucamy. Dodajemy czosnek, pomidory, pastę tajską, przecier pomidorowy sok z cytryny i pieprz i oregano oraz kilka łyżek oliwy. Miksujemy do uzyskania bardzo gładkiej pasty, dolewamy stopniowo oliwy aż uzyskamy potrzebna konsystencję. Pod koniec miksowania dodajemy sól. Ja całość miksuje na najwyższych obrotach przez ok 4 minuty bo lubię kiedy mój pasztet jest naprawdę gładki:-). Całość polewam oliwa extra virgin i posypuję pestkami dyni. Ten udekorowałam dodatkowo marynowaną, pieczoną papryką:-)
Pasztetu wychodzi bardzo dużo więc część można zamrozić. Przechowywać w lodówce do 4-5 dni.
Smacznego:)
To takie bardziej smarowidło pasztetowe? :-)Wygląda i sądząc po skladnikach, zapowiada się przepysznie.Pasztet zrobiony w domu nie ma sobie równych i... już! :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie Kasiu, zastanawiałam się czy dać mu miano pasztetu czy smarowidła i padło na pasztet:-)
UsuńPiękne zdjęcia, tylko wyciągnąć rękę i się częstować:-))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Marzenko jak najbardziej, zapraszam częstuj się:-)
UsuńPyszności! Bardzo lubię sojowe pasztety, a Twój wygląda fantastycznie!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Aniu dziękuję, jest jednym z lepszych jakie udało mi się zrobić:-)
UsuńPiękne zdjęcia Olimpio :)
OdpowiedzUsuńSklepowe pseudopasztety wielokrotnie zaskoczyły nas smakiem / niestety nie na korzyść , choć ich nazwa wskazywała na tradycyjną recepturę rodem z babcinej kuchni / ... teraz pasztety robimy tylko w domu ...
Dokładnie wczytałam się w Twój sposób doprawiania wegetariańskiego pasztetu ... ta pikanteria mnie przekonuje , mam nadzieję , że mojego męża też przekona , bo moim ostatnim wegetariańskim pasztetem był zdecydowanie rozczarowany / chociaż właściwie głównie ze względu na zasadniczy brak w nim mięsa , podgardla i wątróbki :):):)/
Bardzo mi miło Aniu:-). Ach ci mężczyźni tylko mięso im w głowie, mam tu na myśli posiłki oczywiście:-). Pikanterii temu pasztetowi nadaje czerwona pasta tajska:-), ale jeśli jej nie masz to można zwiększyć ilość przecieru pomidorowego i dodać papryczkę chili :-)
UsuńDomowy pasztet zawsze najlepszy!
OdpowiedzUsuńSojowego jeszcze nie robiłam,
a muszę przyznać, że wygląda kusząco:)
Polecam, warto choć raz zrobić by się przekonać czy posmakuje:-)
UsuńPasztet sojowy niesamowity (tak jak zdjęcia). Nigdy jeszcze nie jadłam, więc spisuję przepis i do świąt muszę wypróbować :) Kolorystycznie będzie super na stole wielkanocnym. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:-). Mam nadzieję, że Ci posmakuje, daj znać jak zrobisz:-)
UsuńSojowego pasztetu jeszcze nigdy nie jadlam...czas to nadrobic :) Tym bardziej, ze wyglada wspaniale. Mam zamiar wyprobowac nowe przepisy na miesne pasztety ale chce tez zrobic cos wegetarianskiego. Taki pasztet to jest to :)
OdpowiedzUsuńUsciski.
Majeczko koniecznie czas to nadrobić:-), daj znać jak Ci wyszedł:-)
UsuńNie jadłam ani nie robiłam jeszcze pasztetu sojowego, a wygląda tak apetycznie, że mam ochotę schrupać kromeczkę! Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-), polecam z czystym sumieniem i myślę, że posmakuje każdemu kto lubi pasztety:-)
Usuńale smacznie Ci te zdjęcia wyszły:) poczułam się zachęcona:))
OdpowiedzUsuńJustynko dziękuję, mam nadzieję , że pokusisz się o wypróbowanie:-)
Usuńrobiłam już mnóstwo różnych smarowideł do chleba ale pasztet sojowy ciągle czeka w kolejce. A ostatnio patrzyłam właśnie na soję w markecie i zastanawiałam się czy kupić, czy nie. Teraz wiem już gdzie jej szukać :) zazdroszczę tej ogólnodostępności zdrowych produktów :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam właśnie ten przepis, robię go od lat i smakuje nawet mojemu mięsożernemu mężowi:-)
UsuńMusi smakować obłędnie! Wygląda bardzo kusząco a że lubię soję to chętnie wypróbuję!
OdpowiedzUsuńDziękuję:-) jest przepyszny:-)
UsuńBardzo lubię takie smaki, soja, ciecierzyca, pasztety i pasty, bardzo!
OdpowiedzUsuńCieszę się, ja też uwielbiam takie kombinacje:-)
Usuńzrobiłam pasztet z kaszy, Twoja soja mnie zaskoczyła - muszę spróbować !
OdpowiedzUsuńPasztet z soi jest naprawdę pyszny, przynajmniej ten:-)
Usuńkiedy zobaczyłam te ogórki, to zapragnęłam tego pasztetu ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie
Tapenda
Jak macie ogórki to do pasztetu już rzut beretem:-)
Usuńtak patrze i myślę- pasztet? Ciekawe z czym że taki pomarańczowy, pomidorowy? A tu psikus :D Wspaniałe!
OdpowiedzUsuńA to psikus:-) pasztet sojowy:-)
Usuń..super przepis i faktycznie zdiecia smakowite jezeli tak mozna powiedziec teraz mam duzo czasu to jutro od rana zabiore sie za " pasztetowanie "
OdpowiedzUsuń..chcialam tylko zapytac czym mozna zastapic ta paste tajska ,ale juz wyczytalam w przepisie ,ze mozna ja pominac,tym razem tak zrobie ale na nastepne " pasztetowanie " musze juz ja miec ..pozdrawiam i zycze udanych spokojnych ,dobrych Swiat Bozego Narodzenia .
Zrobiłam pasztet wg tego przepisu w poniedziałek. Wyszedł przepyszny. Dziękuję za świetny przepis i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJustnko bardzo, ale to bardzo cieszę się że pasztet tak Ci posmakował:-). Również pozdrawiam:-)
Usuń