Google+ Pomysłowe Pieczenie: Wołowina po burgundzku

piątek, 24 stycznia 2014

Wołowina po burgundzku

idealny posiłek na zimowe i mroźne dni.




Z różnych badań wynika, że mięso wołowe i ogólnie mięso czerwone powinno się jeść tylko raz na jakiś czas. Nie więcej niż raz w tygodniu. Wnikać tutaj nie będę nad powodem tych stwierdzeń ale skoro mądrzy ludzie takowe badania przeprowadzili i wysunęli takie a nie inne wnioski to coś w tym musi być. Mój mąż, totalny mięsożerca, najbardziej lubiący kurczaka i właśnie mięso wołowe zgodził się na to, że rzadko będzie miał przyjemność jedzenia tego drugiego pod warunkiem że jak już będzie miał okazję to on wybierze danie jakie mu przygotuję. Najczęściej jego wybór pada na domowego burgera i to w dodatku takiego jeszcze czerwonego w środku:-) ( podziwiam ludzi którzy są wstanie zjeść takie mięso ), ja pewnie przez to że przez wiele lat byłam wegetarianką nawet nie mogę sobie wyobrazić że mogłabym zjeść mięso na wpół surowe. No ale pominę ten fakt:-) i skupię się na dzisiejszym daniu, które było gotowane przez 3 godziny i na pewno nie jest surowe w środku:-). 
Jakie więc jest? najkrócej napisawszy:-) rozpływ się w ustach. Mięso jest tak miękkie i delikatne że trudno się powstrzymać od jedzenia nawet wtedy gdy ma się świadomość , że w żołądku brak już miejsca. Mój maż miał z tym problem i tylko argument, że potrzebuję eksponatu do zdjęcia powstrzymał go od dalszego jedzenia:-). Nie bez powodu maż tym razem wybrał to danie. Jak to on powiedział: kochanie potrzebuję mięsnego gara dla prawdziwego mężczyzny:-). Cóż więc innego mogłam mu przygotować jak nie Beef Bourguignon.
 Wołowina, grzyby, marchewka, seler, cebulka, boczek, czerwone wino, gotowane 3 godziny w niskiej temperaturze. Powstało aromatyczne danie o głębokim i wyraźnym smaku. Można je podać z  puree ziemniaczanym lub puree z batatów ale równie wybornie spakuje z bagietką czy pajdą domowego chleba. Na koniec jeszcze dodam że lampka czerwonego wina obowiązkowa:-)
Zapraszam!






Składniki:

400 g dobrej jakości mięsa wołowego ( najlepiej ekologicznego )

150 g boczku

2 marchewki

2 łodygi selera naciowego

300 g malutkich pieczarek 

4 cebulki szalotki 

500 ml czerwonego wytrawnego wina

500 ml wywaru z kurczaka lub wołowego 

kilka gałązek rozmarynu i tymianku

2 liście laurowe

3 ziela angielski

3 kulki jałowca

sól i pieprz

1/2 szklanki mąki

oliwa





Wołowinę kroimy na małe kawałki, dokładnie osuszamy papierowym ręcznikiem.
Na talerzu mieszamy mąkę z solą i pieprzem i obtaczamy w niej każdy kawałek mięsa. Odkładamy na bok
Marchewkę obieramy i kroimy na grubsze kawałki, tak samo kroimy seler.
Szalotkę obieramy ze łupinek i dowolnie kroimy.
Grzyby czyścimy.
Boczek kroimy w paseczki.

Na średnim ogniu rozgrzewamy garnek o grubym dnie ( najlepiej żeliwny ). Na rozgrzany garnek wrzucamy boczek i szalotkę i podsmażamy aż nabiorą koloru. Wyjmujemy i odstawiamy na bok.
Na don garna wlewamy troszkę oliwy i wrzucamy wołowinę. Podsmażamy ją kilka minut aż z każdej strony będzie lekko brązowa.
Wyjmujemy i odstawiamy na bok.
Do garnka wrzucamy grzyby i lekko je obsmażamy. Wyjmujemy i odstawiamy na bok.
Na koniec wrzucamy marchewkę i seler ( jeśli jest potrzeba dodać łyżkę oliwy ) i również lekko obsmażamy. 
Następnie do warzyw dodajemy boczek z cebulką, wołowinę, grzyby. Całość zalewamy wywarem z kurczaka lub wołowiny oraz wlewamy czerwone wino. Wrzucamy również liść laurowy, ziele angielskie, jałowiec, rozmaryn i tymianek. Jeśli nasz wywar był solony to już nie dodajemy soli, jeśli nie był doprawiany to solimy dodajemy również pieprz. 
Garnek przykrywamy pokrywką i całość wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 150 st C ( u mnie z termoobiegiem ) i zostawiamy na 3 godziny. Po tym czasie danie jest gotowe, mięsko mięciutkie a powstały sos lekko gęsty.
Smacznego:-)




Źródło inspiracji: tak przygotowuje wołowinę moja teściowa od której otrzymałam ten przepis:-)

21 komentarzy:

  1. zjadłabym z przyjemnością szczególnie, że zimno u nas masakrycznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas wyjątkowo w tym roku jest bardzo zimno, tu zimy zazwyczaj łagodne są ale czuję po kościach że bez takich dań tej zimy się nie obejdzie:-)

      Usuń
  2. Zjadłabym Twoją wołowinę nawet teraz,choć dość późno jak dla mnie na posiłek.
    Uwielbiam to danie!
    U mnie było niedawno,ale jeszcze powtórzę je tej zimy.
    Ciepłego wieczoru Olimpio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu ja też je lubię a mój mąż uwielbia:-), ja też jeszcze nie raz je zrobię tej zimy:-)

      Usuń
  3. wielce szlachetna potrawa, którą bym badzo chętnie zjadła na kolację. Pyszne !

    Pozdrawiamy serdecznie
    Tapenda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo o niej powiedział moja teściowa:-). Pozdrawiam dziewczyny:-)

      Usuń
  4. Jadłam i potwierdzam tak przyrządzona wołowina jest pyszna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiego boczku użyłaś? Surowy, wędzony, wędzony parzony? Wszyscy tak zachwalają to danie, że koniecznie muszę je zrobić tej zimy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Użyłam boczku wędzonego parzonego:-), ale można użyć każdego:-)

      Usuń
  6. Użyłam boczku wędzonego parzonego:-), ale można użyć każdego:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakbym widziala mojego meza :)) Tylko wolowina i kurczaki mu w glowie :) Ja za wolowina nie przepadam a takiej "niedosmazonej":) po prostu bym nie zjadla. Odrzuca mnie na sam widok :) Ale taka wolowina jak w Twoim daniu na pewno bym nie pogardzila :)

    Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Olimpio, cudny przepis! Muszę przygotować w ten sposób wołowinę. Bardzo ją lubię. Nawet na surowo, w postaci tatara. ;)) Lubię też próbować surowe mięso mielone w czasie przyprawiania. :))
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio oglądałam Julie & Julia i była ta wołowina :) Od tamtej pory mam takiego smaka na to danie, że trzeba po prostu je przyrządzić. Przepis pozwolę sobie zapisać :))

    OdpowiedzUsuń
  10. przepadam za takimi konkretnymi daniami :) zjadłabym z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówię tak temu daniu - tak, tak, tak!!! Takie smaki są najlepsze na zimę, długo gotowane dania jednogarnkowe pasują do mrozu za oknem. Pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. O mały włos taka wspaniała uczta by mnie ominęła;-) W weekend zmagałam się w konkursie Blogerchefa i nie miałąm czasu, żeby odpisać, choć widziałąm zdjęcia...:-)

    OdpowiedzUsuń